"Trucizna" w reż. i choreogr. Marty Ziółek w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu. Pisze Mike Urbaniak w Vogue.pl.
"Trucizna" Marty Ziółek w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu to utkany z mikrohistorii spektakl autobiograficzny, który zadaje pytanie o społeczny wymiar tańca, jego współczesną moc i o to, czy tą mocą można dzisiaj coś zmienić. Celniej Marta Ziółek ze swoim pomysłem trafić nie mogła. Podczas gdy cały świat opanowuje "zaraza", czyli koronawirus COVID-19, reżyserka i choreografka zaprasza na swój spektakl "Trucizna", zainspirowany inną zgoła epidemią - tańcem. Tak, to nie żart. Taniec, jak się okazuje, też może być zaraźliwy. Nie tylko w metaforycznym tego słowa znaczeniu (komu nie chodziła nóżka przy wpadającym w ucho rytmie?), ale jak najbardziej medycznym (?), społecznym (?), religijnym (?). Znaków zapytania jest sporo. W każdym razie stan ten specjaliści określają mianem choreomanii, "szaleństwem tańca" opanowującym ludność w rozmaitych zakątkach Europy już jakieś 1300 lat temu, ze szczególną intensywnością w wiekach średnich