Warto przymknąć oko na kulawą czasami grę, by zobaczyć ewolucje taneczne, popisy wokalne i autentyczną radość po spektaklu na twarzach aktorów - o "Fame" w reż. Jarosława Stańka w Teatrze Muzycznym w Gdyni pisze Łukasz Rudziński z Nowej Siły Krytycznej.
Czy można dobrze bawić się na musicalu, który nie rości sobie praw do miana wybitnego, a głębi zawiera w sobie tyle co średniej wielkości kałuża? Otóż można. Najnowsza inscenizacja Teatru Muzycznego w Gdyni bawi zarówno publiczność, jak i grających w niej aktorów oraz amatorów - tancerzy ulicznych, którzy wygrali casting do tej realizacji. "Fame" to musical szkolny. Nie tylko dlatego, że traktuje o losach uczniów szkoły artystycznej z Nowego Yorku, będącej dla wielu przepustką do sławy, ale też dlatego, że w obsadzie aż roi się od studentów Studium Wokalno-Aktorskiego i nawet w rolach głównych można znaleźć kilkoro jego adeptów. I to jest bardzo dobry pomysł. Któż bowiem lepiej od uczniów szkoły artystycznej byłby w stanie odegrać losy uczniów takiej placówki? Może właśnie dlatego musical jest pełen mocy. Historia amerykańskich nastolatków, przeżywających czasy studenckie, nie należy do wyjątkowych. Ot, młodzi ludzie, wierz