Festiwal Gdańska Korporacja Tańca podsumowuje Tadeusz Skutnik w Dzienniku Bałtyckim.
Najbardziej tajemnicza sfera, praktycznie zamknięta przed niepowołanym okiem, to rzecz jasna warsztaty. W tej edycji festiwalu w warsztatach mogli brać udział tylko zaawansowani. Chyba słusznie; spotkania z zaproszonymi na festiwal mistrzami tańca nie powinny rozpoczynać się od nauki abecadła. Było ich czworo: Magdalena Reiter, Chiharu Mamiya, Martin Kilvady i Leszek Bzdyl (w zastępstwie, podkreśla, za Arie Bursztyna, na którego zaproszenie zabrakło funduszy). Większość spośród nich "odkryła karty" występując podczas wieczornych pokazów dla wiernej publiczności. Podkreślam wierność, bowiem festiwal odbywał się w niezbyt korzystnym dla współczesnego tańca towarzystwie burzliwych obchodów srebrnego jubileuszu "Solidarności", w tym piątkowego koncertu Jeana Michela Jarre'a, a mimo to nawet wtedy miał pełną widownię. Wprawdzie w Żaku, gdzie festiwal się odbywał, widownia nie jest liczna, ale i taniec tego rodzaju nie nadaje się na stadiony. Pię