- Kiedy publiczności w Londynie podoba się spektakl, wyraża to wiwatując, krzycząc i wstając. W Polsce czuć dystans, zwłaszcza podczas premierowych przedstawień, gdzie publiczność jest przeważnie drętwa. A nam śpiewakom potrzeba reakcji - mówi Mariusz Kwiecień, baryton.
Mateusz Borkowski: Mamy niezwykłe szczęście w Krakowie, że możemy Pana słuchać i oglądać przynajmniej raz w roku. - To moje miasto. Tu się urodziłem, wychowałem, tu zacząłem studia. Tu jest moje serce, rodzina i dom. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że nie postarałbym się tu występować, chociażby po to, żeby rodzina, bliscy i fani nie musieli jeździć za mną do Londynu, Nowego Jorku czy Paryża. Staram się więc prezentować tu wszystko to, co śpiewam za granicą, oczywiście w innych produkcjach. A prywatnie znajduje Pan czas na Kraków? - Paradoksalnie znajduję tego czasu coraz więcej. W mojej blisko 20-letniej karierze jestem już przemęczony ciągłym podróżowaniem, nowymi miejscami i hotelami. Od dwóch lat staram się wykorzystywać dla swoich potrzeb przynajmniej okres wakacji. Pomiędzy kolejnymi zagranicznymi kontraktami, również dla higieny głosu, staram się wygospodarować tydzień wolnego na przyjazd do Polski. Wtedy nie śpiewam, oglądam