Zanim sie "wejdzie" na tę nową premierę Mrożka w Teatrze Kameralnym, przed szatnią huczy muzyka i trwa szał świateł reklamowych. {#os#2589}Wajda{/#} reżyser wprowadza nas w świat hałaśliwej reklamy Zachodu, półkina i półblichtru. W tym świecie - na górze już, w sali i na scenie z ekranem (ramą) - będą się toczyć niemal 3-godzinne dwóch rodaków nocne rozmowy. W obskurnej klitce piwnicznej, z bebechami rur - na wzór bebechowych, emigranckich: małych i wielkich tragedii, małego i wielkiego śmiechu - zawieszonych pomiędzy dwiema tęsknotami za wolnością chciwca, i wolnością sfrustrowanego "intelektualisty". Jest tu Mrożek dojrzały, pomnożony jakby o Becketta, ale arcypolski - zarówno w tragizmie jak w grotesce. Pyszny i dowcipny językowo, absurdalny a przecież w tej absurdalności konkretny, jak niegdyś w dużo słabszej (dramaturgicznie) "Zabawie". Zabawa sceniczna za to wyborna. A nawet wstrząsająca, choć Wajda niby przekorn
Tytuł oryginalny
Emigranci
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Południowa Nr 128