- I ja marzyłam, żeby być aktorką dramatyczną, co odzwierciedlało się w młodości moich piosenkach, ale publiczność oczekiwała ode mnie czegoś innego - Z ELŻBIETĄ JODŁOWSKĄ, aktorką estradową, piosenkarką, autorką tekstów rozmawia Krzysztof Lubczyński.
Jaki zawód wpisała by Pani do ankiety personalnej? - Aktorka estradowa. A aktorka komediowa, komiczka? - Dlaczego nie. Też może być. (śmiech) Kiedyś chodziło się do kabaretów "na Jodłowską", a potem chodziło się do "Rampy" na Jodłowską, choć także na Cembrzyńską czy Sienkiewicz. Spodziewała się Pani, że "Klimakterium i już" [na zdjęciu z Grażyną Zielińską] zrobi taką furorę? - Czy spodziewałam się? Do sfinalizowania projektu prowadziła mnie wyboista droga, ale w głębi duszy liczyłam, że się uda. Na czym polegała ta wyboistość? - Najpierw opowiem o pomyśle. Zadzwoniła do mnie z USA siostra i opowiedziała o tamtejszym musicalu, mającym za temat damskie klimakterium. Potem pojechałam do USA i obejrzałam to przedstawienie. Początkowo myślałam o zakupie licencji, nawet poczyniłam w tej sprawie pewne kroki, ale po namyśle wycofałam się z tego pomysłu. Wydawało mi się, że dla polskiego widza może to być zbyt wu