"Calineczka" w reż. Artura Romańskiego w Teatrze Animacji w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.
Wydawać by się mogło, że wszyscy dobrze znamy historię Calineczki z baśni Andersena. A jednak, Arturowi Romańskiemu udało się nadać jej nie tylko nowy kształt sceniczny, ale przede wszystkim oczyścić z naleciałości czasu. Pomogli mu w tym: kompozytor Michał Łaszewicz i choreograf Władysław Janicki. Pierwszy akt jest bardzo tradycyjny w warstwie fabularnej i zbyt monotonny. Nieco raźniej robi się wraz z pojawieniem się na scenie Ropuchy (Elżbieta Węgrzyn) i Ropuszego Syna (Marta Wesołowska). Akcja nabiera właściwego tempa w akcie drugim, kiedy Calineczka spotyka się z Elfami, Kretem i Myszą... Calineczka za wszelką cenę próbuje odnaleźć swoje miejsce do życia, próbuje różnych jego smaków, chce być szczęśliwa. Uwięziona w mysiej dziurze tęskni do kwiatów na łące, do słońca, odrzuca oferty szczęścia u boku Kreta (znakomity w tej roli Marcel Górnicki). Jak to w bajce bywa, szczęście uśmiecha się do niej i trafia na rodzinę Elfów,