Fantastyczne królewstwo Goplany prowokuje reżyserów i scenografów do folgowania wyobraźni. W inscenizacji Teatru Współczesnego w Szczecinie przysłowiową już hondę zastąpiły elektroniczne akcesoria oferujące podróż w wirtualny świat.
Przywoływanie spektakli Adama Hanuszkiewicza nie jest wcale konieczne. Nie tak dawno w Gdyni oglądałam "Balladynę" młodego reżysera, skąpaną w ultrafioletowym świetle, z fluorescencyjnymi kostiumami punków i "robocopów". Mimo wprowadzenia do teatru techno-świata, w przestrzeni dramaturgicznej działo się jednak niewiele. Podobnie jest z przedstawieniem szczecińskim, które pokazuje jaskrawo, że współczesność sprowadzona do kilku efektownych gadżetów nie może być kluczem do romantycznej klasyki. Co najwyżej wytrychem, który - wdzierając się na siłę - rozsypuje wykreowany przez Słowackiego świat na pojedyncze okruchy. Nie da się ich złożyć w całość, która przekraczałaby granice banalnych skojarzeń. WIRTUALNI IDOLE Zaczyna się źle i kończy się źle. Meblowe rusztowania, uzupełnione folią, to koncept zbyt mocno wyeksploatowany, by rościć sobie pretensje do awangardowości. Metafora świata-szkieletu, bezdusznej, industrialnej cywilizacji,