"Karaoke box" Iwana Wyrypajewa w reż. Anety Groszyńskiej w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Maciej Stroiski na blogu Teatr is cute.
Oh, I get it: uczennica podbija stawkę. On, mistrz, zrobił słuchowisko w Starym ("Iluzje"), to ona w Słowackim urządza jutuba ("Karaoke box"). Oglądasz niczym z laptopa, jak dwoje nie śpiewa. Oni RECYTUJĄ - bo nie grają ludzi. Jest podkład muzyczny z głośnika i literacki z rzutnika. Tekst napisał Wyrypajew, więc jest o miłości, a że dla robotów, to dość beznamiętny oraz się powtarza. Elektro bez pierdolnięcia. Czwarta ściana, jeśli jest, to zazwyczaj Między sceną a widownią, tutaj sam się czułem ścianą. Albowiem wszystko, w tym publika, ma tu być bez życia, nawet gdy się rusza. Sześcian od Lupy, chmurka od Borczucha. Dzieło umyślnie kulawe jak "Bad" Warhola (skąd pochodzi nazwa tej - bad - estetyki). Jakby reżyser też był na baterie. Wyglądało to PRYWATNIE. Po angielsku: less is less, czyli małe jest brzydkie, po łacinie: REDUCTIO do absurdu. Jeśli masz czterdzieści minut i trzydzieści złotych i chcesz je przebombić, to dajesz. KARAOK