- Aktor jest wtedy dobry, kiedy przekracza swoje możliwości. To są zwykle ludzie z rozdania, okropnie nieciekawi. Ożywiają się tylko wtedy, kiedy mają kontakt z dobrą literą dramatu czy scenariusza albo kiedy są "pod ręką" świetnego reżysera. Normalnie to banda cymbałów. Ja także się do niej zaliczam - mówi JAN NOWICKI.
Cynik z immunitetem. Wybitny aktor, który ma na koncie jedne z najważniejszych ról w historii polskiego kina. Ostatnio wystąpił w obrazie Filipa Bajona "Fundacja" oraz "Jeszcze nie wieczór" Jacka Bławuta. O polskiej kulturze rozmawiamy z Janem Nowickim [na zdjęciu]: Jakby zinterpretował Pan tytuł filmu "Jeszcze nie wieczór"? - Pracując w teatrze, nie tylko ja, ale i moi koledzy, często mieliśmy różne pomysły inscenizacyjne. Nierzadko ważne kwestie reżyserskie. Kiedy udało mi się w końcu przeforsować jakąś zmianę, to potem chodziłem dumny i wszystkim się chwaliłem. Trochę czasu mi to zajęło zanim stwierdziłem, że to idiotyczne. Bez względu na to, co aktor wniesie do filmu czy sztuki, to i tak jest to "własność" reżysera - to on ponosi całą odpowiedzialność. A wracając do pytania, to w pewnym momencie szukanie tytułu filmu zmieniło się w prawdziwą histerię. Wszyscy, łącznie z produkcją, zaczęli się nerwowo trząść. Ja go w końc