"Ptasznik z Tyrolu" w reż. Berta Bijnena w Operze Krakowskiej. Pisze Anna Woźniakowska w Dzienniku Polskim.
Na ostatnią premierę Opery Krakowskiej szłam z ciekawością i niepokojem. "Ptasznika z Tyrolu" Karla Zellera przygotowano bowiem w koprodukcji z Fundacją Supierz Artist Management. Trwająca od lat współpraca przynosiła dotąd raczej dyskusyjne rezultaty, bo prawie za każdym razem okazywało się, że gusty polskich melomanów i holendersko-niemieckich twórców kolejnych inscenizacji znacznie się różnią; dość wspomnieć "Aidę" czy "Normę". Co więcej, operetka Zellera przygotowana została w całości w języku oryginału jako towar eksportowy, w którym polskie były jedynie zespoły orkiestry i chóru. W sali Teatru im. J. Słowackiego czekały mnie jednak pozytywne doznania. Reżyser Bert Bijnen wraz ze scenografem Josem Groenierem i twórcami kostiumów Bettiną Hintergger i Robbym Duivemanem przygotowali widowisko dowcipne, lekkie i miłe dla oczu w myśl zasady, że operetka powinna przede wszystkim bawić. Bawiąc, zachowali jednak boski umiar, dzięki czemu