"Śluby panieńskie" w reż. Tomasza Grochoczyńskiego w Teatrze im. Szaniawskiego w Płocku. Pisze Lena Szatkowska w Tygodniku Płockim.
Płocki spektakl zaczął się od grzmotu, który mógłby symbolizować "burzliwy" przebieg wydarzeń. Fredro umieścił akcję swojej komedii w idyllicznym dworku, gdzie ważą się losy czwórki młodych ludzi, ustalone wcześniej przez ich opiekunów. Córka pani domu, Aniela, ma wyjść za Gustawa. Klarze przeznaczony został kawaler z sąsiedztwa, wrażliwy ziemianin, który nie gardzi literaturą miłosną. Panny wychowane na czytanych ukradkiem romansach marzą o wielkim uczuciu. Wszyscy szukają miłości, a Fredro puszcza do nas oko. Akcję komedii "Śluby panieńskie" umieścił autor we dworze "o milę" od Lublina. Tam jako młody porucznik wojsk Księstwa Warszawskiego spędzał on miłe chwile również na wizytach towarzyskich. Był też podobno zakochany w Anieli Trębickiej. Doświadczenia z ziemiańskich salonów utrwalił piórem, tworząc lekką, zabawną historyjkę o ślubach, które składają Aniela i Klara, aby nigdy nie wyjść za mąż. De warte są te przys