Pierwszy elbląski Kongres Kultury zakończył się podpisaniem deklaracji, w której zapisano powołanie Rady Kultury, która opracować ma strategię kulturalną miasta, ale w drodze konsultacji społecznych.
Pierwszy Kongres Kultury w Elblągu pokazał, jak wiele władze tego miasta mają w kulturze do zrobienia. A zacząć muszą od siebie. Elbląg jako czwarte miasto w Polsce zorganizował w weekend swój Kongres Kultury. I podobnie jak w innych miastach, Łodzi czy Poznaniu, środowisko kultury zebrało się, aby porozmawiać o swoich problemach i receptach na przyszłość. Niewiele oczywiście z tego wynikało, bo był to pierwszy taki kongres, a część uczestników, szczególnie przedstawiciele samorządowych instytucji kultury, wzięli w nim udział tylko po to, aby zaprezentować sukcesy zarządzanych przez siebie placówek. Nie o to chyba chodziło. Kongres ten był jednak potrzebny, bo pokazał, w jaki sposób władze Elbląga, nota bene organizatorzy Kongresu, traktują kulturę i jak wiele w tej dziedzinie mają do zrobienia. A zacząć należałoby od zmiany myślenia, wedle którego kultura ma być elementem wolnorynkowej konkurencji, a podstawowym zadaniem artyst�