"Czarodziejska góra" wg Tomasza Manna w reż. Wojciecha Malajkata w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Łukasz Maciejewski w tygodniku Wprost.
W warszawskiej Syrenie niespodzianka. Wprawdzie dyrektor sceny przy Litewskiej Wojciech Malajkat od dawna próbuje wzbogacać lżejszy repertuar o pozycje ambitniejsze, ale "Czarodziejska góra" Tomasza Manna jest zdecydowanie najambitniejszą. Ogromne wyzwanie, spore ryzyko i jednak sukces. Niejednoznaczny, ale sukces. W spektaklu w reżyserii Malajkata udało się przede wszystkim odtworzyć charakterystyczny dla powieści klimat mentalnego fin de siecle'u. W sanatorium Berghof pozornie jest bezpiecznie, ale choroby pacjentów, swoista bezczasowość, której się poddają, rymuje się z odczuwalną atmosferą narastającego zagrożenia, wojny. Mann zamykał belle epoque, zapowiadał czas grozy i lęku. Malajkat jest ostrozniejszy. Dominuje tęsknota za światem, którego już nie ma. Melancholijną aurę uwiarygadniają pomysły scenografia Joanny Kuś, kostiumy Tomasza Jacykowa oraz wspaniałe aktorskie kreacje Patryka Pietrzaka - Castorpa, Marii Seweryn - Chauchat, Przemysława Bl