Warszawska Opera Narodowa przygotowuje się do zaprezentowania w Londynie "Strasznego dworu". Z tej okazji dla inscenizacji, obecnej w repertuarze od trzech lat, przygotowano nowe dekoracje. Po obejrzeniu zmienionej wersji spektaklu na rodzimej scenie nie sądzę, by ten zabieg pomógł w odniesieniu sukcesu. Nie jest łatwo przekonać świat do tej opery Moniuszki. O ile "Halka" zaczęła wieść międzynarodowe życie jeszcze w XIX w. i nadal od czasu do czasu pojawia się za granicą, głównie na scenach niemieckich, to ze "Strasznym dworem" bywa kłopot. Na wschód od Polski przyjmowany jest z sentymentem, w tym roku ma odbyć się jego premiera we Lwowie. Ale na Zachodzie nikt go praktycznie nie zna. Nieliczne inscenizacje dochodziły do skutku głównie dzięki uporowi polskich realizatorów - Marii Fołtyn czy Jana Krenza. Po raz ostatni w Europie Zachodniej zaprezentował go Robert Satanowski na gościnnych występach warszawskiego Teatru Wielkiego w wiedeń
Tytuł oryginalny
Eksportowa dawka kiczu
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 46