"Łucja z Lammermoor" w reż. Berta Bijnena w Operze Ślaskiej w Bytomiu. Pisze Regina Gowarzewska-Griessgraber w Polsce Dzienniku Zachodnim.
Dawno na bytomskiej scenie nie brzmiało tyle dobrych głosów w jednym spektaklu. Szkoda tylko, że premiera "Łucji z Lammermoor" Gaetano Donizettiego, a co za tym idzie i obsada, przygotowana była na zagraniczne tournee. Dziś losy nieszczęśliwych kochanków podziwiają melomani w Holandii i Belgii. Pozostaje więc mieć nadzieję, że śpiewacy nie zapomną po powrocie z wojaży o Operze Śląskiej. Międzynarodowa ekipa realizatorów zaproponowała spektakl bardzo mroczny, a jego akcję osadzono w bliżej nieokreślonym miejscu. Trudno bowiem wyczuć, czy sterta desek na scenie była budową, strychem czy odzwierciedleniem bałaganu w głowie głównej bohaterki. Zupełnym kontrastem, a nawet dowodem braku spójności w warstwie plastycznej spektaklu są kostiumy. Tyle że to one budują "obrazek". Stroje są piękne, chociaż też nie z epoki; zwłaszcza niektóre mogłyby trafić wprost na współczesny pokaz mody. Historia opowiedziana w operze Donizettiego to losy szkocki