"Sonata widm" w reż. Matsa Eka ze szwedzkiego Dramaten na Spotkaniu Teatrów Narodowych w Warszawie. Pisze Agata Tomasiewicz w serwisie Teatr dla Was.
"Sonata widm" Matsa Eka we frapujący sposób podejmuje problem jesieni życia. Temat starości w teatrze implikuje z reguły kalejdoskop obrazów skrajnego upokorzenia. Taki zabieg sprzyja, paradoksalnie, oddaleniu emocjonalnemu odbiorcy od przedstawianych zdarzeń. Mówiąc inaczej, między widzami a postaciami rozpościera się "parawan śmierci". Całe szczęście, że szwedzki Dramaten proponuje inną optykę. "Sonatę widm", bodaj najbardziej znaną sztukę kameralną Augusta Strindberga, można nazwać kamieniem węgielnym ekspresjonizmu. Uwidacznia się tu rozłam pomiędzy "ja" a resztą świata, którego substancjalność rozmywa się wraz z jego dogłębną penetracją. Nic tu nie posiada stałego charakteru; wymiary materialne i niematerialne przenikają się. To, co wydaje się istnieć obiektywnie, w istocie jest przedłużeniem postrzegającego umysłu. Docieranie do "prawdy" skutkuje nieodwołalną dezintegracją świata. Nie bez przyczyny tyle uwagi poświęca się