Autentyzm i pasja, zamierające w teatrze instytucjonalnym, stale towarzyszą pracy amatorów. Sztuka też czasami kryje się po kątach. Sztuka, by tę sztukę odnaleźć - o "Żywocie Morawagina idioty" Teatru Luxus Reflex Relax pisze Łukasz Rudziński z Nowej Siły Krytycznej.
Warto się czasem wybrać na przedstawienie teatru niezależnego, mało znanego, sporadycznie wystawiającego nowe realizacje, rzadko, nieregularnie grającego swoje spektakle. Można wtedy się przekonać, czym praca pasjonatów, zajmujących się teatrem z zamiłowania i do tego w spartańskich warunkach, różni się w efekcie finalnym - na scenie - od tej etatowej, wykonywanej w teatrach stacjonarnych. "Żywot Morawagina idioty", najnowsza premiera gdańskiego Teatru Luxus Reflex Relax, to kolejny dowód na to, że jeśli się bardzo chce, to nie ma rzeczy niemożliwych. Twórcy spektaklu pokusili się o adaptację "Morawagina" Blaise`a Cendrarsa. Losy szaleńca i psychiatry-naukowca, który uwalnia go z zakładu dla umysłowo chorych, to konfrontacja dwóch porządków, dwóch sposobów myślenia i postrzegania świata. Bohaterowie podejmują wspólną wędrówkę po świecie (i nie tylko) - od Rosji począwszy, na Marsie skończywszy. Ta powieść z lat dwudziestych ubiegłego