Wiele się zmieniło od czasów burzliwych dyskusji o Brechcie. Wszyscy uwierzyli w geniusz niemieckiego dramaturga. Rzeczywiście wielki, gdyż oparł się nawet przekładom, dokonywanym białym wierszem przez osoby pisujące zazwyczaj bardzo szarą prozą. Inscenizacje Brechta stały się obrzędem. Reżyser - kimś pośrednim między konserwatorem zabytków a przewodnikiem w muzeum. Taki stan rzeczy wyjaśnia powody, dla których wystawienie "Opery" przez Jana Maciejowskiego rozjuszyło grzeczną na ogół krytykę. Z pewnością wiele pomysłów i chwytów reżyserskich jest co najmniej wątpliwych: spektakl zaczyna się jak Ostatnia Wieczerza, kończy - amatorską "Aida". Songi śpiewane są w taki sposób, że gdyby to były protest-songi, adresat nigdy by nie dociekł, czego się od niego żąda i w jakiej sprawie protestuje. W prowadzeniu dialogów przez niektórych wykonawców słychać wyraźnie spatifowski szmerek. Mimo wszystko jest to Brecht. Hałaśliwy, b
Tytuł oryginalny
Egzorcyzmy
Źródło:
Materiał nadesłany