EN

23.11.2012 Wersja do druku

Efekt szyszki w tyłku

- Mam wrażenie, że Poznań ciągle mało wyjeżdża. Niewiele jest go na zewnątrz i dlatego wydaje mu się, że jest pępkiem świata. No bo przecież tutaj wszystko jest! Oceniamy całą resztę z pozycji "my, tutaj". Zauważyłem to, kiedy przed kilkoma laty wyjechałem z Poznania - mówi reżyser MARCIN LIBER.

Kilka dni temu w Teatrze Nowym odbyła się premiera najnowszego spektaklu Marcina Libera "Dyskretny urok burżuazji". Marta Kaźmierska: Rozmawiamy w dniu, w którym media podały informację o pewnym mężczyźnie, który planował zamach na prezydenta i polski Sejm. Pan w swoim spektaklu opowiada m.in. o terrorystce Ulrike Meinhof, a pod koniec stawia na scenie małe szczekające pieski - tykające bomby. Mamy się bać? Marcin Liber: To nie jest tak, że w spektaklu mówię do widzów, że chciałbym wysadzić Sejm i całą resztę. Ale czuję, że świat się zmienia, żyjemy na wielkiej tykającej bombie. W obliczu kryzysu buduje się pewna atmosfera, na której hodują się ekstremizmy. To jest bardzo groźne, bo końca kryzysu nie widać, więc ta atmosfera będzie rosła. Czyli teraz mamy ruch Occupy Wall Street, marsze przeciw ACTA, zamiast masowych aktów wysadzania w powietrze banków, ale to tylko kwestia czasu? - Współcześni buntownicy zamiast wysadzać, m

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Efekt szyszki w tyłku

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Poznań nr 274

Autor:

Marta Kaźmierska

Data:

23.11.2012