Po raz drugi zdarzyło mi się oglądać przedstawienie w warunkach dość osobliwych, a mianowicie gdy liczba aktorów na scenie (5 osób) znacznie przewyższała tęże na widowni (łącznie ze mną - 2 osoby).
W tych "komfortowych" warunkach oglądałam poznańską inscenizację tragedii Sofoklesa, należącą do arcydzieł literatury dramatycznej świata, "Król Edyp". Ten przejmujący dramat walki człowieka z losem, walki skazanej na przegraną człowieka - uzyskał u Sofoklesa wymiar najpełniejszy. W inscenizacji poznańskiej Edypa znajdujemy w chwili gdy już od kilka lat króluje Tebom i jest małżonkiem (a zarazem synem, o czym nie wie) Jokasty (wdowy po Lajosie, poprzednim królu Teb, zabitym przez Edypa), z którą spłodził dzieci (jest ich ojcem a jednocześnie bratem). Bogowie zsyłają zarazę na Teby. Wysłany do wyroczni Kreon, brat Jokasty przywozi wieści, z których wynika, iż owa zaraza jest karą za grzech. I tak długo będzie trwała dopóki morderca Lajosa nie opuści miasta. I odtąd Edyp nie ustaje w wysiłkach poszukiwań mordercy i odkrycia tajemnicy. Przeklina zabójcę tym samym nieświadomie skazując siebie. Wszystkie metody, których użyją Jokasta i