Festiwal w Edynburgu wchodzi w nową fazę. Dyrektor-elekt, Australijczyk Jonathan Mills, jest kompozytorem, kierował już festiwalem w Melbourne. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, a także jak będzie w nim polski udział. Oby był większy - pisze Bolesław Taborski w Dialogu.
Tegoroczny festiwal miał charakter szczególny. Z jednej strony obchodził jubileusz sześćdziesięciolecia (dotyczy to zresztą również festiwalu filmowego), z drugiej - żegnał po piętnastu latach swego najdłużej sprawującego rządy dyrektora, sir Briana McMastera, obdarzając go na pożegnanie - rzecz zupełnie wyjątkowa - specjalną nagrodą fringe'u za zasługi dla życia artystycznego stolicy Szkocji. McMaster znany jest ze swego zamiłowania do opery (wcześniej pełnił funkcję dyrektora Narodowej Opery Walijskiej), przeto swoistym hołdem dla niego było szczególne wyróżnienie tej właśnie dziedziny sztuki. Festiwal zainaugurowało koncertowe wykonanie "Elektry" Richarda Straussa pod batutą nowo mianowanego dyrektora Angielskiej Opery Narodowej, Edwarda Gardnera, który prowadził Królewską Szkocką Orkiestrę Narodową, towarzyszącą świetnym artystom - byli wśród nich Jeanne Michle Charbonnet (Elektra), Silvana Dussmann (Chrysotemis), Leandra Overman (