- Albo człowiek w wieku 70 lat żyje, albo jest starym pierdołą, któremu nic się nie chce. Nie wymyślono jeszcze jakiejś artystycznej viagry, która by sprawiała, że talent i energia wracają nam każdego wieczora o godz. 19.15 - mówi aktor EDWARD LINDE-LUBASZENKO. Artysta wystąpi w Zielonej Górze w sobotę (16 sierpnia) o godz. 19 w spektaklu muzycznym "Moskwa Pietuszki".
Iga Dzieciuchowicz: W tym roku obchodzi pan 74. urodziny i ponad półwiecze pracy artystycznej. Ostatnio można było pana oglądać w spektaklach krakowskiego Teatru Nowego, prowadzonego przez młodych artystów. W sobotę (16 sierpnia) wystąpi pan w spektaklu "Moskwa Pietuszki" w zielonogórskim teatrze. Jak to jest być starym aktorem? Edward Linde-Lubaszenko: Świetnie się składa, że pani o to pyta, bo dzisiaj w telewizji TVN jakaś pani profesor opowiadała o seksie wśród emerytów. Czterdzieści procent z nich twierdzi, że uprawia seks w tym wieku. Tak samo jest z aktorstwem. Aktor to zawód fizyczny, aktor to człowiek w działaniu. Zdolność do aktywnego życia to sprawa indywidualna, może nawet kwestia genów i właściwość charakteru. Ja lubię pracować, ale są ludzie, którzy pracy po prostu nienawidzą. Na przykład niektórzy polscy piłkarze - oni nienawidzą grać! Są i aktorzy, którzy z wyrazem męki na twarzy przychodzą do teatru jak do urzędu. Po