Kielecki aktor Edward Kusztal odszedł, ale się nie pożegnał. Ma dla przyjaciół jeszcze jedną niespodziankę.
Już po zrobieniu pierwszych kroków w kieleckim Teatrze Żeromskiego kilkuletni Edek był oczarowany. Biegał wkoło za obrotowymi drzwiami wejściowymi, robiąc przy tym sporo hałasu swoimi drewnianymi butami. Potem wspiął się z mamą na pierwsze piętro. "Niepewnie stąpałem po żelaznych schodach, wyłożonych czerwonym chodnikiem. Na piętrze było jeszcze piękniej i wytworniej. Nagle znalazłem się w jakiejś ekskluzywnej, pałacowej, przestronnej sali, z okazałymi portretami na ścianach, kryształowymi lustrami w pięknych ramach. Z sufitu zwisały niczym pająki palące się elektrycznymi świecami żyrandole" - wspominał dorosły już pan Edward na kartach swojej książki "Fajerką przez Kielce". Ten przepych, świat zupełnie inny od powszechnej szarzyzny i traum wojennych sprawił, że chłopiec już wtedy, pod koniec lat 40. ubiegłego wieku, postanowił: "Będę aktorem". Sztuką, którą wtedy obejrzał, był "Rewizor" Mikołaja Gogola. Mieszkańcy rosyjs