ZAPOWIADAŁO się dobrze: mroczny i skomplikowany dramat ("Edward II"), intrygujący swoją rolą w teatrze elżbietańskim i swoim życiem autor (Christopher Marlowe), wielce obiecujący niegdyś reżyser (Maciej Prus) i dobra obsada aktorska. Skończyło się fatalnie: przegrał tekst Marlowe'a w kształcie nadanym mu przez Jerzego S. Sitę, przegrał dramat przez ten tekst unoszony, przegrał reżyser i przegrali aktorzy. Dlaczego? Dlaczego przedstawienie "Edwarda II" przywiezione na Lubelską Wiosnę Teatralną przez warszawski Teatr Nowy (nb. przedstawienie to rekomenduje Teatr Rzeczypospolitej) jest przykrym wypadkiem przy pracy, realizacją niezdarną, nijaką, niepotrzebną? W akcie pierwszym bardzo paskudnie posądzałem aktorów. Że lekceważą sobie publiczność, że uwierzyli w zapewnienia o niedojrzałości mentalnej i estetycznej prowincjonalnego widza, któremu można rzucić byle ochłap ze stołecznego stołu, żeby zgłupiał ze szczęścia. I końcowe brawa p
Tytuł oryginalny
"Edward II" (i oby ostatni)
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Ludu nr 102