EN

31.05.1957 Wersja do druku

Edukacja kokoty

WYSTAWIAĆ Zapolską czy Perzyńskiego - na to trzeba dziś już pewnej odwagi. Naprzód zdołano teatr owej epoki obrzydzić przez nadmierne karmienie nim widzów i doszukiwanie się w nim najlepszych naszych tradycji dramatycznych. Potem wybrzydzano się bez końca nad jego ciasnotą, ograniczonością, pudełkowatością sceniczną, naturalizmem, nieaktualnością i kto by pomyślał, że tak prędko po okresie wołania o nowatorstwo za wszelką cenę, wystawienie tej "starzyzny" może wydać się niemal... nowatorstwem.

Okazuje się jednak, że warto te sztuki grać, bo są to po prostu dobre sztuki. Dobre - to znaczy napisane z doskonałą znajomością praw, potrzeb i efektów teatralnych. Dobre - to znaczy dające jakąś - choćby tylko ułamkową - prawdę o ludziach, o świecie. "Aszantkę" Włodzimierza Perzyńskiego, można by nazwać edukacją kokoty - jak to się pięćdziesiąt lat temu tzn. w czasach powstania tej sztuki - mówiło. Od pierwszej nocy spędzonej w kawalerskim mieszkaniu do solidnie prosperującego "pokoju do przyjęć". Jest to także "edukacja" birbantów i utracjuszy. Od co nocnych hulanek i puszczania pieniędzy do rajfurstwa i alfonsostwa. Zwolennicy szukania zewnętrznych aktualności mogliby powiedzieć, że w tej dziedzinie niewiele właściwie - poza formami - dziś się zmieniło. "Kokoty" nie jeżdżą wprawdzie dorożkami w Alejach ale wysiadują w "Polonii". Ze względu na trudności mieszkaniowe nie mają też tak wygodnych zaciszy domowych. Poza tym młodzi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Edukacja kokoty

Źródło:

Materiał nadesłany

?

Autor:

August Grodzicki

Data:

31.05.1957

Realizacje repertuarowe