Zapewne jakaś fantastyczna i genialna w swej prostocie intuicja musiała podszepnąć myśl wystawienia - na wrocławskiej scenie operowej - właśnie współcześnie "Krakowiaków i Górali". Czyż w tym momencie dla teatru operowego mogło być coś bardziej odpowiedniego od dzieła, które przed blisko 200 laty żegnało Pierwszą Rzeczpospolitą? Mimo pogodnego, niekiedy zgoła beztroskiego charakteru śpiewogry Bogusławskiego i Stefaniego, niejednego z widzów premierowego przedstawienia przeniknął dreszcz wzruszenia. Oto nawiązana została nić z przeszłością - nareszcie w sposób nieskrępowany, otwarty i naturalny, bez kompleksów i bez fałszu, chciałoby się rzec - tak jak to możliwe jest tylko dla ludzi wolnych w wolnym kraju. Tyle wzniosłych i patetycznych słów! Tej nuty wzruszenia i patosu nie brakowało w historycznych "Krakowiakach i góralach" z 1794 r. Z całą otwartością podjęli ją także dzisiejsi inscenizatorzy. Ten moment - w kontekście
Tytuł oryginalny
Ech, wzruszenia...
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 46