EN

23.02.1991 Wersja do druku

Ech, wzruszenia...

Zapewne jakaś fantastyczna i genialna w swej prostocie intuicja musiała podszepnąć myśl wysta­wienia - na wrocławskiej scenie operowej - właś­nie współcześnie "Krakowiaków i Górali". Czyż w tym momencie dla teatru operowego mogło być coś bardziej odpowiedniego od dzieła, które przed blisko 200 laty żegnało Pierwszą Rzeczpospolitą? Mimo po­godnego, niekiedy zgoła beztroskiego charakteru śpiewogry Bogusławskiego i Stefaniego, niejednego z widzów premierowego przedstawienia przeniknął dreszcz wzruszenia. Oto nawiązana została nić z przeszłością - nareszcie w sposób nieskrępowany, otwarty i naturalny, bez kompleksów i bez fałszu, chciałoby się rzec - tak jak to możliwe jest tylko dla ludzi wolnych w wolnym kraju. Tyle wzniosłych i patetycznych słów! Tej nuty wzruszenia i patosu nie brakowało w historycznych "Krakowiakach i góralach" z 1794 r. Z całą otwar­tością podjęli ją także dzisiejsi inscenizatorzy. Ten moment - w kontekście

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ech, wzruszenia...

Źródło:

Materiał nadesłany

Słowo Polskie nr 46

Autor:

Kazimierz Kościukiewicz

Data:

23.02.1991