Najnowsze przedstawienie Teatru Syrena i tak będzie miało powodzenie wśród swych wiernych widzów, ale także i wśród tych wszystkich, którzy lubią stare romanse. A jest ich bardzo wielu i to wśród przedstawicieli różnych pokoleń, mimo, iż np. w latach mojej młodości fascynacje owymi rzewnymi, "duszoszczipatielnymi" melodiami uznawane były za zły gust. Niektórzy krytycy tych pieśni znacząco nawet napomykali na temat białogwardyjskich sentymentów. Z melancholią muszę tu wtrącić, że zabrakło mi osobiście w tym prezentowanym zestawie "Czubczika", do którego mam niezwykły sentyment, wyniesiony jeszcze z oświęcimskich wieczorów pieśni zakazanych. Widowisko Jonasza Kofty "W zielonozłotym Singapurze" prezentuje sporo romansów Wertyńskiego w nowym tłumaczeniu i ulubione stare melodie innych znanych i zupełnie nieznanych pieśni, wywodzących się z tego samego kręgu anonimowej ballady typu choćby popularnego "Włóczęgi", brawurowo wykonanej przez Be
Tytuł oryginalny
Ech, ten Ładysz
Źródło:
Materiał nadesłany
"Rzeczywistość" nr 12