OTELLO - druga po Bitwie pod Raszynem jesienna premiera teatru lubelskiego. Prapremiera - bo Otello i Desdemona po raz pierwszy od 350 lat zagościli na lubelskiej scenie. Siedziałem na pierwszym, wtorkowym przedstawieniu dla publiczności, przy pięciu i to niepełnych rzędach, dumając smętnie nad nie tak przecież dawnymi latami, kiedy na pierwsze spektakle jakiejś sztuki miejsce na parterze zdobywało się przez znajomości. Gdzie podziały się tamte czasy? - Po co ja się tak stroiłam, jak do teatru - szepnęła mi w ucho moja ślubna, i słusznie, bo po co się tak pichcić dla grupki młodzieży z jakiejś zbiorowej listy? Ale po drugiej scenie rozchmurzyła się. Wysocki jako Otello, w szlafroku a la bokser schodzący z ringu, okazał się równie przystojny jak w garniturze, a przy tym demoniczny, dziki i wściekle, tak, wściekle zakochany w Desdemonie - w cywilu ciągle dziewczęcej Wandzie Wieszczyckiej. Szekspir, a z nim reżyser Józef Jasielski chcieli, aby głó
Tytuł oryginalny
Dzwony zła
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Lubelski nr 242