"Dżuma" w reż. Marka Fiedora w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Recenzja Renaty Sas w Expressie Ilustrowanym.
Tylko dwa teatry podlegają Urzędowi Marszałkowskiemu i jakoś nie dogadały się co do daty premier. W minioną sobotę i opera (znakomita "Lukrecja Borgia"), i "Jaracz" wystąpiły z nowościami. "Dżumę" oglądałam podczas niedzielnego spektaklu. To przedstawienie wypchane racjami słusznymi i głęboko słusznymi. Łopatologia i cała kadź moralnego sosu. Reżyser chce się rozprawić z wszystkimi "wrzodami" i "gorączką" ludzkiej podłości. Z offu płynie tekst o tym, jak wrzody przecinać, co robić, gdy śmiertelna epidemia kosi kolejne ofiary. Piorunująca metafora. Na końcu dwie ze sceniczych postaci zamierzają się wykąpać, czytaj: zmyć z siebie zło, dokonać oczyszczenia. Dosadniej kropki nad "i" postawić się nie da... Powieść Alberta Camusa na pewno nie jest tylko materiałem do interpretacji na lekcjach polskiego, ale wypreparowanie z niej treści mających ładunek emocjonalny i rangę metafory okazało się poza zasięgiem autora scenariusza i reżyser