EN

11.05.1997 Wersja do druku

Dziwny melanż teatralnych piękności i nudy

Przedstawienie zaczyna się świet­nie, chociaż trochę dziwnie. Jak­by miał to być Ibsen, a nie Szek­spir. Najpierw na pustej scenie poja­wia się dziecko, potem zjawiskowa w tej sekwencji królowa - Antonina Choroszy. Śnieg sypie za oknem, a pod choinką czekają na dzieci pre­zenty. Koń na biegunach dla królewi­cza, wózek na lalki dla królewny. Mamy tu więc na wstępie taką idyl­lę rodzinną, tuż przed nieubłaganie nadciągającą burzą i katastrofą. Potem z zapadni wyłania się Błazen, a w ślad za nim cała jakże efektowna teatralnie orkiestra. Scena z obu królewskimi braćmi, Mirosławem Konarowskim i Mariuszem Sabiniewiczem, jest rów­nie intrygująca, a przy tym owiana ja­kąś czającą się za progiem tajemnicą. Potem jednakże, po całej tej efektow­nej introdukcji, gdzieś tak od początku II aktu zainteresowanie na widowni wyraźnie opada. Słowa nie komponują się już tak z obrazem. I dziwny chłód zaczyna emanować ze sceny. Wydaje się,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dziwny melanż teatralnych piękności i nudy

Źródło:

Materiał nadesłany

Wiadomości Kulturalne nr 19

Autor:

Olgierd Błażewicz

Data:

11.05.1997

Realizacje repertuarowe