"Dybuk" w reż. Awiszaja Hadariego na Festiwalu Kultury Żydowskiej. Pokazy w synagodze Izaaka. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
W synagodze Izaaka nikt nie otulił się odświętnym tałesem. Jakby już nie było potrzeby, jakby na zawsze oniemiały modlitwy poranne i popołudniowe w Tisza be-Aw, jakby sczezł lęk, co każe w niebo wyszeptywać modły Dnia Sądnego. Nikt nie otulił się wielkim, białym szalem w czarne pasy, z miękkimi frędzlami na krawędziach, i nikt pod czarnym chałatem nie skrył tałesu małego, tałesu codzienności - szala spraw szarych. Kruszeje Bóg na Ziemi? W synagodze Izaaka, w wyreżyserowanym przez Awiszaja Hadariego "Dybuku" Szymona An-skiego, od wybicia północy, przez godzinę i kwadrans, na ogromnym podeście, idącym przez środek martwej świątyni, tkwią prawie same nieobecności - puchnie brak wszystkiego, co tak dobrze znamy z folderów zachwalających piękno i mądrość kultury i tradycji żydowskiej. I taka też jest u Hadariego miłosna opowieść An-skiego. Goła, kostyczna, bezlitosna, wypłukana z wszelkich pastelowych barw, odcięta od brzmień lukrowany