"Leonce i Lena" w reż. Michała Borczucha w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Monika Tuchalska w Gentlemanie.
Leonce i Lena to para królewskich dzieci, które powodowane romantycznym buntem, nie godzą się na umówione przez rodziców małżeństwo i całkiem niezależnie od siebie wpadają na pomysł ucieczki do Italii. Tam przypadkowo poznają się, a naczytawszy się historii o tragicznych kochankach pragną ulec modzie na samobójstwo i popełnić je wspólnie. Rzecz jednak kończy się szczęśliwie, zgodnie z pierwotnym planem koronowanych głów. Romantyczna egzaltacja i pozorowana niezgoda na rzeczywistość zostają wyszydzone. Reżyser w królewskim dworze dostrzegł korporację, rozpoczynając spektakl sceną pseudoszkolenia kadr. Italię zamienił na Londyn, dorzucił kilka nazwisk z pierwszych stron gazet i elementów współczesnego konsumpcjonizmu np.: reklamówkę z popularnego marketu ze sprzętem RTV i AGD. Czy dzisiejsze nastolatki bez autorytetów, celów i ambicji to współczesne odpowiedniki młodych romantyków?