- Smutno mi, że w dzisiejszym teatrze nie odnajduję dyscypliny stylów. Króluje turpizm albo spłaszczony naturalizm. Od przed wojny mam zakodowane, że konwencja jest istotą teatru - mówi scenograf ADAM KILIAN.
W 1999 r. otrzymał Pan nagrodę "Koryfeusza scenografii polskiej", przyznaną przez Centrum Scenografii Polskiej. Jak się Pan czuje w tej roli? - Według encyklopedii koryfeusz to przodownik chóru w starożytnym teatrze greckim lub osoba o wielkim dorobku artystycznym. Cieszy mnie piękna statuetka (replika starożytnej rzeźby), ale nie wiem, czy na nią zasłużyłem. Jest Pan autorem scenografii do ponad 300 spektakli. Czy zaobserwował Pan jakieś mody? - We wczesnej młodości bywałem na premierach w Teatrze Wielkim we Lwowie, m.in. widziałem prapremierę "Dziadów". Podziwiałem wspaniałe dekoracje Pronaszki i Daszewskiego. Już wtedy zdawałem sobie sprawę, że w scenografii Pronaszki widoczne są tendencje kubistyczne, a w znakomitej "Zemście" Daszewskiego, którą doskonale pamiętam, groteska i konstruktywizm. Smutno mi, że w dzisiejszym teatrze nie odnajduję dyscypliny stylów. Króluje turpizm albo spłaszczony naturalizm. Od przed wojny mam zakodowane,