"Dziewczynki" Ireneusza Iredyńskiego - przedostatnia z napisanych przezeń sztuk - wywołała zainteresowanie z powodu, który uznano za atrakcyjny a priori: jest to mianowicie dramat rozpisany na osiem ról kobiecych. Należało więc oczekiwać, że zbiegnę się w nim obserwacje świata wewnętrznego, konfliktów, dążeń i skrywanych urazów kobiecych. Narzucała się myśl, że paralelnie do "Chłopców" Grochowiaka, Iredyński pokaże studium spraw ludzkich. Tymczasem okazało się, że autor napisał tę sztukę całkowicie w konwencji fiction i to bez chlubnego członu - "science". Satyra na to, co pisarz uznał za damską mentalność, osadzona została w nierealnym świecie, będącym w pewnej mierze odbiciem tego, co określa się mianem stricte męskich zachowań. Kilka celnych satyrycznych ciosów dosięgło imiennie pierwowzoru jednej postaci, kilka zabawnych powiedzonek ozdobiło dialogi, ale zamierzone studium powstawania dyktatury nie sprawdziło się n
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 48