W ostatnich tygodniach odebrałem (zapisuję to w kapowniku) osiem telefonów i dwanaście maili plus zapytania w prywatnych rozmowach, czy startuję na dyrektora Teatru Śląskiego. Odpowiadałem, że nie. Teraz napiszę dlaczego - felieton Ingmara Villqista w Gazecie Wyborczej - Katowice.
Podobno zakończono już zbieranie zgłoszeń do konkursu na nowego dyrektora Teatru Śląskiego w Katowicach. Lista zamknięta. Podobno decyzja ma zapaść w połowie lipca, po przesłuchaniu przez komisję konkursową zakwalifikowanych kandydatów. Ciekawe. Zgłosiły się osoby, z których kilka znam z pracy w teatrach, kogoś ze słyszenia, są i tacy, co to biorą udział we wszystkich konkursach na dyrektorów teatrów w Polsce, niezależnie od miasta i sensu. Jest też przypadek merytorycznie egzotyczny, jest też eksponat z bezcennej kategorii okazów kuriozalnych. Tak to jest w konkursach na dyrektora teatru. Ale coś się dzieje. No bo - po pierwsze - chyba przyjdzie ktoś nowy, a nowe, do czasu, zawsze jest ciekawe. Będzie o czym poplotkować, bo nie wiadomo, jaki ten nowy będzie, czy spolegliwy i da się urobić czy zacznie wierzgać i nie daj Boże wdawać się w jakieś rewolucje i awantury i w ogóle, czy będzie święty spokój czy nie. Zespół artystyczny pewn