Maria Janion pisze, że "Opętani", nie dokończona powieść Witolda Gombrowicza, drukowana przed wojną w odcinkach w jednej z gazet pod pseudonimem Z. Niewieski, "mówi o wzbogaceniu literatury polskiej w świetną realizację gatunku, w który jest wyjątkowo uboga. Opętani bowiem to pierwsza powieść gotycka takiej klasy i - zresztą chyba - ostatnia". Może. Może też - jak chce Maria Janion - przez jej tekst (dodajmy: tekst wstydliwy, pisany przez autora "Pamiętnika z okresu dojrzewania" pod pseudonimem, z ukrycia, byle jak, z dnia na dzień, który to proceder przerwała wojna) przebija sposób myślenia Gombrowicza, "jego styl pisarstwa". Ale ja chcę mówić o spektaklu "Opętanych" w Teatrze Narodowym w Warszawie, których we własnej - i Elżbiety Morawiec - adaptacji wystawił reżyser Tadeusz Minc. Jest to Knot. Knot dużą literą (i znowu nawias: mimo twierdzenia Marii Janion, gdybyśmy nie wiedzieli, że "Opętani" wyszli spod pióra Gom
Tytuł oryginalny
Dziennik krytyka (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 21