O "Pastorałce" "Pastorałka" Leona Schillera w warszawskim Teatrze Współczesnym. Sztuka kantyczkowa, jak wiemy, "herodowa". Sporo tu świętości naiwnej, trochę grubego - dobrego - żartu. Ale obrazy stworzone przez reżysera spektaklu, Jana Englerta, i scenografkę, Ewę Starowieyską, mają za wiele stylów. Jest tu coś z malarstwa Quattrocenta, i z kościelnej rzeźby w drzewie polichromowanej, i oczywiście, ale chyba, dopiero w dalszym rzędzie, nasza szopka ludowa, zwłaszcza kiedy na scenie mniej nieba, więcej ziemi. Tyleż stylów w wizerunkach postaci, w ich charakterze i nawet grze. Nie znając dość dobrze folkloru, nie znając też źródeł, ich historycznego zróżnicowania, ich pierwotnego smaku, nie potrafię do tego odnieść dzieła Schillera (muzyka Schillera i Jana Maklakiewicza). Oglądałem je i słuchałem jak przeciętny, nieprzygotowany widz. Nie najlepiej mi się odbierało! Może trzeba na "Pastorałkę" iść w Boże Narodzenie, jak słucha się ko
Tytuł oryginalny
Dziennik krytyka
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 11