VI Gdański Festiwal Tańca. Pisze Gabriela Pewińska w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
W Klubie Żak zakończyła się kolejna edycja Gdańskiego Festiwalu Tańca. Impreza, prawdziwe święto dla ludzi tańca, ma swoją wierną publiczność. Poniedziałek Zaczyna się prowokująco. Na scenie kubeł na śmieci. Z kubła wystają zgrabne nogi ubrane w czerwone skarpetki. - Ciekawe, ile tak wytrzyma z głową w dół - zastanawia się ktoś na widowni i zamiast siadać, stoi i się gapi. A nogi w skarpetkach muszą wytrwać zanim publiczność się usadowi. A sadowi się długo. Wystające z kubła kończyny to wstęp do spektaklu "Zrabowali mi składaka", o którym jedna pani - zapomniawszy tytułu powiedziała do koleżanki: idę na "Świsnęli mi górala". Przestrzeń sceny wypełnia muzyka Olega Dziewanowskiego. Wokół świszczy, stuka, zgrzyta, strzela, bębni, a tancerze (Katarzyna Kania, Daniela Komędera, Piotr Stanek) ustawiają wieżę z kartonów. Wysoką, aż do nieba. Publiczność wstrzymuje oddech. Jak w cyrku. Tak zaczął się Gdański Festiwal Tańca