Jest przełom. Nie, nie w sprawie umowy ACTA czy w wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej. Mamy przełom w kulturze, w sztuce. W teatrze. Teatr Wielki w Poznaniu wystawił bowiem operę "Dzień świra" na podstawie filmu Marka Koterskiego. W muzyce pełno jest odniesień do Chopina i Bacha, a w libretcie wulgaryzmów, czyli cytatów z Adasia Miauczyńskiego. Nie byłem na prapremierze, więc nie wiem, czy pada w niej najbardziej egzystencjalne pytanie znane z filmowej wersji; "To be, k..., or not to be!", ale i tak jest mocno i dosadnie, bo tenorzy nie śpiewają po włosku, lecz zrozumiałą dla wszystkich polszczyzną "potoczną". Jak zauważyli (podsłuchali) recenzenci, oceny niektórych widzów, formułowane na gorąco, dostosowały się do wymowy (dosłownie) spektaklu. "O ja pier...ę, ale k... poszli po bandzie" - komentowali ponoć wychodzący z teatru. Poznańskie przedstawienie określono jako rewolucyjne. Nie do końca rozumiem dumę poznaniaków, gdyż na Dol
Tytuł oryginalny
Dzień świra w operze kontra rewolucja w dolnośląskich teatrach
Źródło:
Materiał nadesłany
Polska Gazeta Wrocławska nr 26