EN

1.06.1996 Wersja do druku

Dzień gniewu

Sztuka Brandstaettera nie przeszła próby czasu. Zawarta w niej stylizacja po części na antyczną tragedię, po części na misterium pasyjne razi sztucznością. Konstrukcja dramaturgiczna polegająca na wyraźnym skon­frontowaniu postaw bohaterów nie ożyła w łódzkim przedstawieniu. Główni antagoniści (esesman i przeor klasztoru) nie wykroczyli poza stereotypy postaci. Mariusz Saniternik starał się nadać ludzki wymiar roli Żyda ukrywa­jącego się w klasztorze i przeżywającego rozterki religijne, ale był w tym mało przekonujący. Złe wrażenie robiły niektóre pomysły reżyserskie. Scena biczowania, w której plecy Żyda spływają krwią, zakrawała na makabreskę. Finał spektaklu, w którym pojawia się Matka Boska (notabene w jej postać wcieliła się aktorka grająca wcześniej rolę prostytutki), wydaje się kwintesencją religijnego kiczu. Być może niedostatki spektaklu w No­wym nie drażniłyby tak bardzo, gdyby dało się odczuć intencje, które s

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dzień gniewu

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 6

Autor:

Wojciech Majcherek

Data:

01.06.1996

Realizacje repertuarowe