Zajmuję się pisaniem sztuk teatralnych. Jest to zajęcie osobliwe, by nie powiedzieć absurdalne, bo nie dość, że człowiek swój czas poświęca na czynność pisania, nieprzynoszącą wymiernych korzyści (jakie przynosi np. reperowanie butów czy zakładanie trawników), to jeszcze uprawia gatunek skrajnie niszowy, tak niszowy że często wręcz niezauważany przez literaturoznawców - pisze Jarosław Jakubowski w portalu teatrologia.info.
Mało tego, nawet w tej niszy nisz, jaką jest dramatopisarstwo (przynajmniej w Polsce) napisanie dramatu na ogół nie niesie ze sobą żadnych konsekwencji, poza oczywiście kolejnym ubytkiem na zdrowiu z powodu godzin przy biurku. Napisany dramat przez pewien czas cieszy swojego autora, dumnego że udało mu się nie tylko zacząć, ale i doprowadzić dzieło do końca. Być może jeszcze przeczyta go kilka osób, ale nie są to zwykle te osoby, których autor by się spodziewał. Nie kierownicy literaccy teatrów (ci jeśli jeszcze są, to mają dziś chyba inne zajęcia), nie reżyserzy (ci radzą doskonale sobie radzą bez autorów) i broń Boże nie dyrektorzy teatrów (ci w ogóle nie zaprzątają sobie głowy polską dramaturgią współczesną). Żona stwierdzi z niesmakiem, że znowu wykorzystał wątki z prywatnego życia. Mama jak zawsze pogratuluję synowi-niedocenianemu geniuszowi. Znajomi dadzą trochę lajków na fejsbuku, ale zwykle nie koledzy literaci. Ci są zaj