Internet jako taki to relikt, o którym czasem powstaje jakaś w połowie przepisana praca magisterska na wydziale historii - w felietonie dla e-teatru pisze Malina Prześluga.
Dokładnie dziś, tylko że rok temu, usłyszałam w tramwaju taką rozmowę: Pięciolatek: Babcia! Babcia! Mama pięciolatka: Co - babcia? Pięciolatek: Babcia! Babcia!! Do babci! Mama pięciolatka: Tak, kochanie, dzisiaj jest Dzień Babci i dlatego NIE pojedziemy do babci. (?) Dzisiaj też jest Dzień Babci i ja także do babci nie pojadę, tylko zadzwonię - najpierw do jednej, a potem do drugiej - złożę życzenia i miło sobie porozmawiamy, bo uwielbiam moje babcie. Tylko że nasze rozmowy średnio nadają się na felieton. Dlatego, zanim zadzwonię, postaram się zmienić w babcię i pokuśtykać chwilę po przyszłości. Na papierze to proste, więc - fiku mik - już jestem babcią. Mamy rok 2063, mam równe 80 lat. Nie wiem, czy jestem czyjąś babcią, czy tylko starą babcią. Jestem prawie łysa, garbię się do ziemi, być może fukam cierpliwie, aż ktoś ustąpi mi gdzieś miejsca, mój język uznawany jest za staroświecki, a to, co mówię, za nie