- Tym spektaklem żegnam się z wewnętrzną potrzebą wypowiedzi politycznej. Obiecuję, że nie będę już więcej prowadził stolikowych rozmów na temat nieszczęść, które spadają na nasz region i miasto; nie padnie z moich ust już ani jedno słowo komentujące przestrzeń kulturową w Trójmieście. Mogę co najwyżej służyć radą w poważnych rozmowach - mówi tancerz i choreograf Leszek Bzdyl o premierowym spektaklu Teatru Dada von Bzdülöw "Opus pessimum, czyli nigdy nie mów mi, że mnie kochasz".
Premiera nowego przedstawienia Teatru Dada von Bzdülöw we wtorek wieczorem(26 sierpnia ) w klubie Żak. Rozmowa z Leszkiem Bzdylem*: Mirosław Baran: Jak powstał pomysł na "Opus pessimum"? Leszek Bzdyl: Ostatnio artystycznej strategii szukam w literaturze. "Opus pessimum" - z łaciny "Dzieło najlichsze" - zainspirowane jest książką Maxa Frischa [szwajcarskiego pisarza i dramaturga, autora m. in. powieści "Homo Faber" i sztuki "Biedermann i podpalacze" - red.] "Powiedzmy Gantenbein...". Jej narrator - może sam autor, może postać wymyślona - dochodzi w swoim życiu do kresu, widzi katastrofę w kontynuowaniu dotychczasowej linii. Wymyśla zatem siebie na nowo. Ja po ponad dwudziestu latach na scenie doszedłem też do momentu, gdy muszę dokonać podsumowania, wymyślić siebie od nowa. "Opus pessimum" to spektakl, który podsumowuje cześć mojego życia, próbuje zamknąć jakiś etap, pogrzebać w czymś. Jaki etap chcesz zamknąć tym przedstawie