"Loretta" reż. Robert Gliński, Teatr Powszechnym w Warszawie. Pisze Barbara Hirsz na stronie Sekcji polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych.
Podoba mi się Paulina Holz jako Loretta w sztuce Walkera. Postępuje wbrew oczekiwaniom związanym z farsą, nie robi nic komicznego, nic na siłę, przeciwnie, jest poważna i szczera. Skupia na sobie uwagę, choć gra ostentacyjnie oszczędnie, często znika ze sceny, ciągle odwraca się tyłem do widowni. Jest niezaprzeczalną gwiazdą i może sobie na to pozwolić. Dzięki temu jej bohaterka staje się niejednoznaczna i zaciekawia. Partnerzy muszą się nieźle napracować, żeby przy niej zaistnieć. W efekcie powstają świetne role charakterystyczne. Łukasz Simlat i Adam Woronowicz tkają arcyśmieszne figurki kiepskich po amerykańsku z tandetnych dialogów na poziomie baru z tancerkami topless. A Eliza Borowska w rozpaplanej po rosyjsku współwłaścicielce taniego suburban motelu odkrywa wrażliwą, nieskomercjalizowaną duszę. Reżyser Robert Gliński słusznie nie poprawia Walkera. A ten odnawia farsę obyczajową we współczesny sposób, przedstawiając maluczkich