Próbowałem na nowo przeczytać tę powieść przed pójściem do teatru. Przyznam szczerze, nie było to zadanie łatwe. Ten utwór Żeromskiego zestarzał się straszliwie, jego stylistyka - tak związana z epoką, w której powieść powstała - dzisiaj drażni swą rozlewnością, egzaltacją i rodzajem osobliwej ekspresji. Stany duchowe bohaterów powieści, a zwłaszcza bohaterki - Ewy Pobratyńskiej - przedstawiane są przez pisarza w taki sposób, że nadmiar szczegółu gubi ogólne rysy, a nagromadzanie zdarzeń nie zawsze wynika z wewnętrznej konieczności toczącej się akcji. Jest to zresztą sprawa dosyć powszechnie znana, miłośnicy prozy Żeromskiego, to znaczy ludzie, którzy naprawdę, cenią pisarza i potrafią dostrzec w jego twórczości to, co było i jest wielkie, "Dzieje grzechu" woleliby pokryć dyskretnym milczeniem, lub traktować jako swoistą wartość historyczno-obyczajową. Czym się więc kierował teatr, wybierając właśnie tę powieść Żer
Tytuł oryginalny
Dzieje grzechu
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Robotniczy Nr 30