Międzynarodowy Festiwal Teatralny w ramach Bruk Summer Street Festival pokazał jedno - sztuka ulicy w Polsce, chociaż ciągle spychana na margines, nierozumiana i niedoceniana, istnieje i ma się nie najgorzej. Jak na nasze warunki... - pisze Agata Cymanowska w Dzienniku Bałtyckim.
Spektakle udowodniły, że urban culture, czyli szeroko rozumiana kultura miejska, to zjawisko bardzo różnorodne. Składa się na nią nie tylko hip-hop, grafitti, beatbox, ale i różne formy muzyki i tańca, teatr, akrobatyka, multimedia. Wszystko przyprawione humorem i udziałem publiczności. Bardzo licznym: na dziesięć minut przed rozpoczęciem ostatniego spektaklu w kasie zostały tylko cztery bilety. - W waszym kraju kultura hip-hop kojarzy się z czymś negatywnym, a my chcielibyśmy pokazać pozytywy - podkreśla Kim Boytler z Bust Da Breakz ze Szwecji. Taka też idea przyświeca festiwalowi. - Bruk to jedno z niewielu przedsięwzięć, gdzie młodzi mogą się zaprezentować i coś zobaczyć - ocenia Piotr Ostaszewski, organizator festiwalu. Niestety niektórzy nie chcą brać udziału w imprezach organizowanych w kraju, właśnie dlatego że są nierozumiani i niedoceniani. - Ludzie niewiele o nas wiedzą, chociaż i tak już rzadziej mówią na nas ćpuny - �