"MY wszyscy dzieci jego. Chcesz czy nie chcesz, jego krew. Nasza krew była jego, za nim, czy przeciwko niemu, ale jego, jego" - krzyczy Anatol w kulminacyjnej, pijackiej scenie, poprzedzającej wywoływanie ducha Stalina, wiecznie żywego "ducha dziejów'', który nigdy nie umiera. "Portret", rozpoczęty czułą - niczym do bóstwa lub ukochanej kobiety - inwokacją do Stalina, a kończy się gorzkimi słowami Miłosza o poddanych "gorszego boga" wieku ideologii, jest sztuką - rozprawą, próbą rozrachunku pokolenia z totalitarną doktryną. Nieprawda, że stalinizm umarł wraz fizyczną śmiercią swego twórcy, żyje i żyć będzie tak długo, Jak długo żyć będą w nas (chciałoby się powiedzieć - w nich, ale nie sposób) spustoszenia dokonane przez system. Stalinizm - pokazuje Mrożek - okaleczył tyleż ofiary, co ich katów, wyznawców i przeciwników. Jednym odebrał życie, zdrowie, najlepsze lata, innym wiarę w prawo, sprawiedliwość, ciągłość, a więc w sens �
Tytuł oryginalny
Dzieci Stalina
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 16