W piątek, 23 bm., wybrałem się do Teatru Dramatycznego na spektakl sztuki Antoniego Słonimskiego "Bezdomny lekarz". Sztuka interesująca, dowcipna, dobrze zagrana (świetna rola Jaremy Stępowskiego!). Wszystko byłoby ładnie i pięknie, miałbym wiele powodów do zadowolenia, gdyby nie ... dzieci. Otóż na widowni znalazło się sporo dzieci w wieku przedszkolnym lub uczniów pierwszych klas szkoły podstawowej. Akcja sztukl - rzecz prosta - nie interesowała ich, rozmawiały bez przerwy i kręciły się, namawiały rodziców do opuszczenia teatru, jak nie chciało im się siusiu, to miały ochotę na cukierka itp. itd. Z kolei rodzice uspokajali dzieci, strofowali je, co niecierpliwsi doraźnie klapsami wymierzali im sprawiedliwość. Miałem to wszystko możność odczuć na własnej - że tak przenośnie powiem - skórze, jako że bezpośrednio za mną - w trzecim rzędzie - siedziała mamusia z trojgiem takich rozkosznych brzdąców, z których najstarsze (!)
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Ludowy nr 200