"Medea" w reż. Doroty Kędzierzawskiej w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Eurypides opowiedziany językiem ośmiolatków - dwóch synów Medei i Jazona. Australijskie autorki pracowały nad tekstem sztuki razem z dziećmi, które improwizowały, bawiły się i opowiadały mityczną historię własnymi słowami. Powstało dziełko może nie szalenie odkrywcze, ale świeże i w interesujący sposób odwracające perspektywę. Dramat porzuconej przez męża kobiety, która zabija własne dzieci w akcie zemsty na mężu, ale też chcąc je ochronić przed złem świata, oglądamy oczami dzieci. Cały godzinny spektakl opiera się na nich - zamknięte w swoim pokoju bawią się, wygłupiają i kłócą, jednocześnie czujnie wyłapując strzępki informacji dochodzących ze świata dorosłych: wejścia zdenerwowanej, zapłakanej matki z papierosem w ręce (przypominająca znerwicowane matki z filmów o bogatych amerykańskich przedmieściach Magdalena Boczarska), fragmenty kłótni rodziców. Opowieść z bajki o królu i królewnie połączonych wielką miło�